poniedziałek, 29 lutego 2016

Aby język giętki powiedział wszystko...

Mogę się założyć, że niejedna osoba stająca w obliczu emigracji miała zagwozdkę w temacie języka. Obcego.
I słusznie!
Jak już się zdecydujemy na ten wielki krok, wybierzemy Ziemię Obiecaną, spakujemy nasz dobytek w dwie walizki to wypadałoby się jakoś przywitać... . I tu się robi problem, bo często wyobrażenie o naszych niesamowitych zdolnościach językowych topnieje jak kanadyjskie lody w lipcu. Jakoś inaczej gadają niż w podręcznikach w szkole, wyrazy skracają, jakieś slangi, akcent to już w ogóle... kto ich uczył?! Życie! Język ewoluuje, żyje, zmienia się cały czas, dostosowuje do dzisiejszej daty i stylu życia - nie ma możliwości, by nauczyć się tego z książek. W polskich szkołach dowiemy się, jak poprawnie budować składnie zdania, jak stosować czasy, poznamy idiomy przy odrobinie szczęścia, może nawet nauczą nas pisać resume i eseje, ale w dalszym ciągu będzie to język nieco sztuczny, podręcznikowy.
Dodam jeszcze, że w Polsce uczą British English, a o angielskim z Ameryki Północnej jedynie wspominają - a różnic w słówkach sporo, w gramatyce też nieco.
To co, czyli nie przejmować się językiem i lecieć mimo tego? Też nie do końca. Podstawy należy znać bezdyskusyjnie. Im więcej nauczymy się w Polsce, tym łatwiej będzie nam w Kanadzie na starcie - a start będzie dość istotny i bardzo wymagający. Załatwić na samym początku trzeba dużo - jakieś mieszkanko, internet, konto w banku, family doctor, SIN i przede wszystkim praca.
Plus taki, że Kanadyjczycy są bardzo wyrozumiali i cierpliwi, kiedy widzą, żeś nowiutki i zielony jak trawka na wiosnę, to zwalniają, używają prostszego języka i da się dogadać.

To co robić, by się nauczyć tego żywego języka? Słuchać, słuchać i słuchać! Telewizja, radio, gazety, jak nie dajesz rady, to zacznij od bajek dla dzieci - tam zwykle mówią trochę wolniej, więc łatwiej załapać. Fajna metoda na naukę melodii języka to śpiewanie - śpiewaj ile wlezie!
Wyjdź do ludzi - tu Kanadyjczycy lubują się w small-talk, który słychać bardzo często. Nie chowaj się, zagadaj, nawet najprostsze zdanie o pogodzie będzie krokiem naprzód.
Sporo ludzi ma w sobie też barierę przed mówieniem, bo boi się, że powie coś błędnie - a jak powiesz coś niegramotnie, to co? Głowę ktoś urwie? No nie! Świat będzie kręcił się nadal. Tu sporo złej roboty robią Polscy nauczyciele w szkołach - głównie skupiają się na błędach swoich uczniów, więc efekt jest jaki jest - boimy się mówić, bo boimy się oceny.

Coś na pocieszenie - im więcej będziemy aktywnie przebywać w środowisku anglojęzycznym, tym szybciej staniemy się komunikatywni. Jeśli jesteśmy na etapie szukania pracy - nie kierujmy się tym, że są/nie ma tam Polaków. Licz na siebie. Z Polakami spotkasz się po pracy w weekend. Z mojego i męża doświadczenia wynika, że na ogarnięcie słownictwa w pracy wystarczy plus/minus miesiąc - później jest szlifowanie. Google translator Twoim przyjacielem... .

Jest jeszcze kwestia dwujęzyczności, bo jak wiemy, drugim oficjalnym językiem w Kanadzie jest francuski. Wygląda w praktyce to tak, że francuski występuje głównie w pismach urzędowych - dostajesz dokument w dwóch wersjach językowych. Poza tym, wszelkie produkty spożywcze, instrukcje obsługi, regulaminy i inne, są również w dwóch językach. I w zasadzie na tym koniec... . Sprawa jedynie wygląda inaczej w Quebec - tam ten język słychać na ulicy - tak mówią, bo osobiście jeszcze tam nie byliśmy.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz