niedziela, 15 czerwca 2014

Już po drugiej stronie oceanu

Dolecieliśmy. 10.VI.2014 r. godz. 7 p.m.

Dotargaliśmy na lotniskoOkęcie ok. 100 kilo bagażu, 3 transportery z kotami, 1 dziecko i siebie samych




Dużo tego było... .
Na szczęście mieliśmy (jakimś cudem niejasnej promocji) klasę Premium Economy, więc przysługiwało nam 2 x 23 kg bagażu na głowę, plus 2 x bagaż podręczny.

Odprawialiśmy się przy stanowisku dla Biznesu - nadaliśmy nasze bagaże, koty zostały ometkowane i sprawdzone pod kątem humanitarnych warunków przewozu (w sensie, czy transportery odpowiednie do wielkości kota).
Zwierzaki trzeba nadawać w miejscu niestandardowego bagażu - dzwoni się dzwoneczkiem, wówczas całkowicie wyluzowany pan otwiera pancerne drzwi i zaprasza do środka. Tam futrzaki trzeba kolejno wydobyć z transporterów by te mogły być prześwietlone - transportery, nie koty oczywiście. I tyle. Tu pozostaje już życzyć spokojnego lotu.

Odciążeni od inwentarza i dobytku poszliśmy do miejsca gdzie mnie wymacano za wszystkie czasy (pani z ochrony była wyjątkowo nieustępliwa - kazała nawet kotu zdejmować bandaż z nogi).

Przedarliśmy się przez wszystkie kolejne punkty i wsiedliśmy do samolotu.
Powiem szczerze, że klasa Premium Economy w Dreamlinerach jest całkiem całkiem.
Nie popisali się jedynie z posiłkiem wegetariańskim - nie wiem dlaczego, ale posiłek wegetariański jest równocześnie wegański - w praktyce wygląda to tak, że jest to jedna kupka surowych, pociętych w paski warzyw i sałata. Dużo sałaty.

Po niemal 9 godzinach wylądowaliśmy.
Skierowano nas do części dla imigrantów - tam całkiem miły pan poprosił nas o dokumenty - posprawdzał, zadał kilka podstawowych pytań i skierował dalej. Dostaliśmy formularz dla Piotrka do wypełnienia OHIP, całą torbę poradników, folderów i innych powitalnych materiałów i numer SIN.




Stamtąd poszliśmy odebrać nasze bagaże i koty - jedno i drugie było całe i kompletne.
Z dobytkiem musieliśmy jeszcze przejść odprawę celną. Pan poprosił o postawienie kotów na taśmie, powypełniał papierki, poprosił o opłatę za koty w wysokości 45,20$, spytał co cennego przywozi do Kanady mój mąż jako imigrant i w końcu nas wypuścili.
Formalności zajęły nam ok. 1,5 godziny. Wszystko poszło w miarę sprawnie. Trzeba pamiętać jedynie o tym, by mieć uporządkowane papiery i wiedzieć który jak się nazywa. I uśmiechnięta głowa do góry :)


P.S. Chcielibyśmy bardzo, ale to bardzo podziękować wszystkim tym, którzy nas wspierali w przeprawie na drugą stronę globu - czy to fizyczną pomocą czy duchowym wsparciem. I jedno i drugie było i jest dla nas bardzo cenne. Dziękujemy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz