czwartek, 11 sierpnia 2016

Lato, a co z dziećmi?

Otóż to. Lato w pełni - wyjątkowo upalne w tym roku, szkoły puste a dla pracujących rodziców problem... . Jak go rozwiązują tutejsi rodziciele?
Kanadyjczycy całkiem pragmatyczni są i lubią proste rozwiązania. Byle działały.
Tak więc w każdym chyba mieście jest cała gama ofert dla dzieciaków, najczęściej od 5 roku życia, by ten wakacyjny czas jakoś zapełnić.
Większość muzeów, centrów sportowych czy bibliotek organizuje całodniowe tzw. summer day camp oferując opiekę i zajęcia dla dzieci. Jest także sporo punktów nastawionych na prowadzenie zajęć tanecznych, sportowych czy artystycznych, które w roku szkolnym oferują zajęcia pozaszkolne a w wakacje przestawiają się na zajęcia całodniowe.

Minusem takich zajęć są finanse. O ile znośne przy jednym dziecku, tak przy dwójce i więcej może być to już znaczne obciążenie dla budżetu rodzinnego.

Oferta jest dość rozległa, także pod względem kosztów.
Z tego co zaobserwowałam przeglądając różne programy dla naszego Syna, cena za pojedyncze zajęcia (jeden dzień, zwykle w godzinach 9 - 4), kształtuje się w granicach $30-$45. Za tydzień wychodzi zwykle nieco taniej, ale cena raczej nie spada poniżej $160. Zwykle jest to ok. $170 - $220.
Rodziny z niskim dochodem mogą starać się o dofinansowania campów, ale z tego co wiem, miejsc jest bardzo mało i należy robić to z duuużym wyprzedzeniem czasowym - w zasadzie zaraz po Nowym Roku.
Ważna rzecz - wyżywienie we własnym zakresie! Zwykle należy ze sobą zabrać 3 posiłki + coś do picia.

My w tym roku ze względu na to, że pracujemy oboje, wybraliśmy ofertę miejscowego muzeum Ireland House Muzeum: https://museumsofburlington.com/ireland-house/education/camps - w linku macie podany opis zajęć z wyszczególnieniem tygodniowym.

Niektórzy z Was pewnie w tym momencie zapytają "no tak, a dziadkowie, rodzina?". No tak, są... najczęściej albo jeszcze pracują albo... chodzą na własne zajęcia dedykowane seniorom! Rzadko spotykam się tu z całodniową opieką babć i dziadków nad swoimi wnukami. Jeśli już się zajmują, to bardziej na zasadzie odebrania ze szkoły, jednego wieczoru w miesiącu itp - raczej okazjonalnie.
Wynika to z kilku rzeczy - choćby takiej, że często tychże dziadków na miejscu zwyczajnie nie ma, bo albo są gdzieś rozrzuceni po świecie (rodziny emigranckie) albo są w innym mieście czy prowincji. Bardzo często widać tu starszych wiekiem ludzi, którzy przebywają we własnym gronie a nie z gromadką dzieci dookoła. Oczywiście nie oznacza to, że wnukami w ogóle się nie zajmują! Po prostu nie robią tego tak często jak się przyjęło to w Polsce - tu dziadkom daje się prawo do własnego życia i planu dnia.